Are you afraid of the dark?” Sądząc po ilości produkowanych rokrocznie niskobudżetowych horrorów, w przypadku których przymiotnik „koszmarny” odnosi się wyłącznie do ich jakości, można wnosić, że tak. Ludzie od zawsze lubili zastępować swoje prawdziwe lęki wyimaginowanymi, tworząc tym samym żyzny grunt dla reżyserów slasherów i niekończących się serii typu „Droga bez powrotu”.

Można odnieść wrażenie, że o ile wytwórnie filmowe machnęły ręką na ten gatunek i zadowalają się wypuszczaniem tytułów, które zdobędą na IMDB 4 gwiazdki na 10 możliwych, tak deweloperzy postawili sobie za cel odbudowanie reputacji gatunku na pecetach i konsolach. Choć Silent Hills Hideo Kojimy, produkcja, która zapowiadała się tak obiecująco, jak żadna inna, jest już bezpowrotnie stracona, na rynku wciąż pojawiają się tytuły które spowodują, że pójście w nocy do kuchni po szklankę wody będzie niczym przeprawa przez zamglony cmentarz o północy w Halloween.

Layers of Fear

Layers of Fear najstraszniejszy horror

Od czego zacząć, jak nie od polskiego akcentu? Ten psychologiczny horror miał swoją premierę niecały miesiąc temu, a już zdążył zebrać doskonałe oceny i przestraszyć niejednego gracza. Twórcy zastosowali podobne rozwiązania jak te, które można było poznać w Amnesii: nie dali bohaterowi do rąk broni, nie uwolnili hord potworów, zostawili go jedynie samego w posiadłości kryjącej tajemnice i nieznane dotąd informacje, czekające na odkrycie przez gracza.

Główny bohater to popadający w obłęd malarz, usiłujący dokończyć dzieło swego życia. Im bliżej do jego ukończenia, tym wędrówka przez domostwo staje się straszniejsza. Otoczenie nie zawsze zachowuje się zgodnie z prawami logiki, lubi nieoczekiwanie zmienić rozkład, często wymusza na graczu konkretne reakcje i steruje jego krokami. Przy dźwiękach muzyki klasycznej protagonista ujawnia szczegóły swojego pochodzenia i życia osobistego, natrafia na ukryte notatki, niekiedy staje przed koniecznością rozwiązania zagadek. Elementy zręcznościowe również są obecne w rozgrywce, choć w umiarkowanej ilości.

Na ekranie nie widać wskaźnika poziomu zdrowia, nie ma też czynników, które mogłyby zadać bohaterowi fizyczne obrażenia. Gracz skupia się na zgłębianiu historii, co jest zadaniem bez wątpienia wciągającym, przy okazji zapominając o ostrożności – i wtedy zazwyczaj ma miejsce zdarzenie przyprawiające o szybsze bicie serca. Doskonałe stopniowanie intensywności zabawy i pasjonująca fabuła wpisują Layers of Fear na listę must-play.

The Town of Light

The Town of Light

W dwóch słowach: mocny debiut. Ta gra, będąca pierwszą produkcją włoskiego studia LKA.it, zdołała uzyskać 66 punktów Metascore, zaś średnia ocena użytkowników to 7.8. Z uwagi na datę premiery często porównywana jest do Layers of Fear; na szczęście są to zupełnie różne produkcje, można więc zagrać w obie bez obaw o powtarzalność fabuły czy elementów rozgrywki.

Town of Light bazuje na sprawdzonym pomyśle: szpital psychiatryczny jako miejsce wydarzeń plus niewinna nastolatka w roli głównej bohaterki. W tym konkretnym przypadku pikanterii dodaje fakt, że rzeczone miejsce istniało naprawdę, praktyki stosowane wobec pacjentów nie należały do humanitarnych, a placówkę zamknięto dopiero w roku 1987.

Niszczejący, porzucony budynek gracz ogląda oczami Renée, byłej pacjentki, cierpiącej na schizofrenię. Tryb rozgrywki może przywodzić na myśl Dear Esther, a więc powieść wizualną, gdzie nasze działania ograniczają się do poruszania po lokacji i odnajdywania kolejnych informacji o zdarzeniach z przeszłości. I tak samo jak było to w przypadku Esther, pomimo braku akcji nie sposób pozostać obojętnym na losy Renée. Jej dzieje wciągają i chwytają za serce, nawet pomimo swego fikcyjnego charakteru. Oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie, dodatkowo wzbogacają ją ilustracje rodem z książeczek dla dzieci, co dodaje smaku grze będącej przecież horrorem psychologicznym. Nie spodoba się poszukującym wartkiej akcji i strachów za każdym rogiem, za to sympatycy Dear Esther czy Gone Home muszą sprawdzić ten tytuł.

The Forest

The Forest

Gra starsza od opisywanych poprzednio, a nadal znajdująca się w fazie wczesnego dostępu. Odróżnia ją również obecność elementu survivalowego… I, last, but not least, złowrogich mutantów, co z pewnością ucieszy wielu czytających.

Nieliniowa gra bez questów i jasno wyznaczonych celów? Brzmi jak doskonała pożywka dla krytyków. Na ich opinie trzeba będzie jeszcze poczekać, a na razie można zapoznać się z wersją alda. W The Forest wcielamy się w pasażera ocalałego z katastrofy samolotu, którego syn zostaje porwany przez rezydujących na wyspie kanibali. Stwierdzenie, że bohater miał zły dzień, nie będzie w tym przypadku przesadą… Twórcy nie ukrywają, że inspirowały ich gry takie jak Minecraft czy Don’t Starve, gracza czeka zatem zbieranie surowców, crafting i budowanie schronienia, aby przetrwać noc (gdy kanibale stają się bardziej aktywni). Ciekawym rozwiązaniem jest niesztampowe zachowanie potencjalnych wrogów: nie zawsze będą atakować, mogą wykazywać próby porozumienia się z graczem, w bezpośrednim zwarciu będą kierować się inteligencją i sprytem; nie zdziwi również, jeśli pojedyncze jednostki poddadzą się ze strachu.

The Forest cechuje na chwilę obecną nieco toporna grafika; pojawia się też pytanie, jak twórcy zamierzają rozwiązać kwestię zaginionego dziecka bez stawiania przed graczem celów. Poprawki do wersji alfa pojawiają się regularnie, można więc chyba wyciągnąć wniosek, że losy projektu nadal obchodzą jego ojców, a w przyszłości dodane zostaną kolejne ulepszenia. Pomimo nadal obecnych bugów Las prezentuje się obiecująco, nawet jeśli kolejna gra opierająca się na rozwiniętym systemie craftingu niekoniecznie jest tym, czego brakuje obecnie na rynku.

Outlast

Outlast

Instytucje dla osób psychicznie chorych są niewyczerpanym źródłem inspiracji dla horrorów wszelkiej maści, a szczególnie tych słabszych. W przypadku Outlast ta zasada nie znajduje zastosowania. Gra jest liniowa, rozgrywka obfituje w liczne krwotoki i porzucone kończyny, a fabuła nie wnosi niczego nowego do gatunku. Mogłoby się więc wydawać, że tytuł okaże się klapą. Gracze i recenzenci są jednak zgodni, że jest wręcz odwrotnie. Dlaczego?

Przyczyna jest prosta: Outlast jest w stanie wystraszyć absolutnie każdego. Choć bazuje na sprawdzonych straszakach, a estetyka (choć w tym przypadku to chyba niewłaściwie dobrane określenie) opiera się głównie na porozrzucanych wnętrznościach i przepołowionych ciałach, w tym konkretnym przypadku zostały one zastosowane z wyczuciem i rozsądkiem, dzięki czemu naprawdę budują klimat. Za głównego bohatera obrano dziennikarza, który bada sprawę szpitala psychiatrycznego. Przypuszcza, że mogą się w nim odbywać eksperymenty na pacjentach, a prawda okazuje się być znacznie gorsza od jego domniemań. Protagonista uzbrojony jest wyłącznie w kamerę, która na szczęście dysponuje trybem nocnym, ale bezpośrednia konfrontacja z oponentami jest wykluczona. Należy ich unikać, poszukując jednocześnie przełączników, kart i kluczy wymaganych do otwierania kolejnych przejść. Znów można się doszukać pewnego podobieństwa do Mrocznego Obłedu – na szczęście zadziałało ono na korzyść produkcji.

O popularności gry świadczyć może wydanie obszernego DLC, stanowiącego prequel do wydarzeń z Outlasta, oraz zapowiedziany na jesień oficjalny sequel. Wysoki wynik Metascore i pełne zachwytu recenzje przerażonych graczy również nie pozostają bez znaczenia. Tytuł polecany dla osób o mocnych nerwach.

Until Dawn

Until Dawn

Grupa nastolatków w rocznicę śmierci swoich przyjaciółek zbiera się w domku w górach, aby uczcić ich pamięć. Wkrótce muszą jednak zacząć walczyć o to, aby sami pozostali przy życiu. Brzmi jak fabuła znanego filmu? Nie, to tło dla wydarzeń, które będą miały miejsce w Until Dawn, grze TPP wydanej wyłącznie na PS4.

Ta przygodówka utrzymana w konwencji horroru może z uwagi na zastosowane mechanizmy przypominać tytuły takie jak Heavy Rain czy serię The Walking Dead. Decyzje gracza mają wpływ na dalszą rozgrywkę i są nieodwołalne, w zależności od nich zabawa może mieć kilka różnych zakończeń. System automatycznego zapisu uniemożliwia wczytanie poprzedniego save’a, dlatego jedynym sposobem na naprawienie swojego błędu będzie rozpoczęcie całej gry od nowa. Ikona motyla (tzw. efekt motyla) sygnalizuje, że stajemy przed wyborem, który znacząco wpłynie na losy bohaterów, warto więc przemyśleć swoje poczynania dwa razy.

Until Dawn zebrało pochwały za zróżnicowanie losów rozgrywki w zależności od decyzji gracza, oprawę graficzną i żartobliwie odniesienia do popularnych horrorów, natomiast gromy spadły na twórców za pracę kamery i niefortunne animacje postaci. Krytycy i gracze są zgodni co do jednego: gra nawet po zakończeniu nie daje łatwo o sobie zapomnieć, a wielorakie scenariusze dziejów bohaterów zachęcają do jej ponownego przejścia (co rekompensuje w pewnym stopniu wysoką cenę produkcji). Nie może chyba być lepszej zachęty do rozważenia zakupu Until Dawn.

Polecane horrory na PC